Blog
Stefan Banach – geniusz, matematyk, samouk, #GameChanger
Nie tylko dokonał czegoś, co wydawało się niemożliwe, ale dokonał tego w sposób, który wydawał się niemożliwy. Obalając wszelkie obowiązujące ówcześnie zasady – zarówno w świecie naukowym, jak i towarzyskim – odmienił na zawsze oblicze matematyki. I zrobił to dzięki trzem czynnikom: talentowi, pracowitości i zawziętości.
SPIS TREŚCI
Urodził się w 1892 roku jako nieślubne dziecko górala służącego w wojsku austriackim. Nazywał się Greczek. Niechciany i niekochany wychowywał się w rodzinie zastępczej u lwowskiej praczki. Do historii przeszedł pod nazwiskiem, które przyjął po swojej przybranej matce. Pozwól, że przedstawię Ci geniusza, którego życie nadaje się na scenariusz filmowy, i który wywarł jeden z największych wpływów na światową naukę w XX wieku. Oto Stefan Banach.
„Filmowa” droga #GameChangera – Stefana Banacha
Od ubogiego chłopaka, który nie miał nic do matematycznego geniusza, któremu stawia się pomniki. Tak w skrócie można nakreślić drogę naszego matematycznego #GameChangera.
Od dzieciństwa wykazywał ponadprzeciętne zdolności matematyczne. Tak bardzo „wzięła” go ta dyscyplina nauki, że w klasie maturalnej groziło mu aż 8 ocen niedostatecznych z innych przedmiotów. Udało mu się jednak w 1910 roku zdać maturę, by… zamiast rozwijać swoje niezwykłe umiejętności, rozpocząć pracę jako sprzedawca w księgarni.
Banach się jednak nie poddał. Mimo że nie kontynuował formalnej edukacji, tajniki matematyki starał się zgłębiać sam. Nagle, w zaledwie dwa lata po maturze, jednym egzaminem zaliczył dwa lata studiów na Wydziale Inżynierii Lądowej Politechniki Lwowskiej otrzymując tzw. pół-dyplom.
Jego plany zostają jednak znów pogrzebane – wybuchła pierwsza wojna światowa, a on zarabiał jako nadzorca przy budowie dróg. Cudem udało mu się jednak uniknąć wcielenia do armii. A właściwie nie cudem, ale dzięki własnym „dysfunkcjom” – leworęczność i wada wzroku zdyskwalifikowały go jako sprawnego żołnierza. Postanowił zatem wykorzystać daną mu od losu szansę i wciąż uczy się matematyki. Oczywiście na własną rękę.
Polskim Euklidesem został przez przypadek
Przychodzi rok 1916. Wojna jeszcze trwa, ale w Krakowie życie toczy się swoim torem. Po Plantach przechadzał się, jak gdyby nigdy nic, jeden z najwybitniejszych ówcześnie matematyków, dr Hugo Steinhaus.
Idąc letnim wieczorem roku 1916 wzdłuż plant, usłyszałem rozmowę, a raczej tylko kilka słów; wyrazy „całka Lebesgue’a” były tak nieoczekiwane, że zbliżyłem się do ławki i zapoznałem z dyskutantami: to Stefan Banach i Otto Nikodym rozmawiali o matematyce.
Wtedy uczony postanowił przedstawić spotkanemu przypadkiem Banachowi pewne zagadnienie, nad którym od dłuższego czasu pracował. Ku zdziwieniu Steinhausa, w parę dni później, nasz #GameChanger przyszedł do niego z gotowym rozwiązaniem.
„Odkrycie Banacha było moim największym odkryciem naukowym” – mówił po latach Steinhaus.
Banach poczuł, że nareszcie może coś zmienić. Bez wahania przyjął asystenturę w Katedrze Matematyki na Wydziale Mechanicznym Politechniki Lwowskiej. I już w 1920 roku dokonał czegoś niemożliwego nie tylko ówcześnie, ale i dziś. Nie mając dyplomu ukończenia studiów, doktoryzował się na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie, dzięki podstępowi swoich przełożonych.
Nasz #GameChanger rozwiązywał matematyczne problemy dosłownie wszędzie. Inspirację znajdował nawet w kawiarni, w której zawiłe funkcje spisywał na serwetkach lub przypadkowych skrawkach papieru. Wysłano więc za nim dwóch asystentów, skrupulatnie zbierających wszelkie notatki. Tak powstała rozprawa doktorska Banacha. Ten jednak nie zamierzał jej bronić. Liczyły się efekty, osiągnięcie celu, a nie spełnienie własnych naukowych ambicji.
Pewnego dnia zaczepiono Banacha na korytarzu Uniwersytetu Jana Kazimierza: „Czy mógłby pan wpaść do dziekanatu, są tam jacyś ludzie, którzy mają pewne problemy matematyczne, a pan na pewno potrafi im wszystko wyjaśnić?”. Banach udał się zatem do wskazanego pokoju i chętnie odpowiedział na wszystkie pytania, nieświadom tego, że właśnie zdaje egzamin doktorski przed komisją specjalnie w tym celu przybyłą z Warszawy.
Jeszcze w tym samym roku uzyskał nominację na profesora nadzwyczajnego, a w 5 lat później zwyczajnego, zostając najmłodszym profesorem w historii uniwersytetu.
Bezkompromisowość i pracowitość – tak działa prawdziwy #GameChanger
Na czym polega zapoczątkowana przez niego rewolucja? Banach nie tyle odmienił matematykę, co stworzył całkowicie nową dyscyplinę matematyczną: analizę funkcjonalną. Jej twierdzenia zaakceptowano na całym świecie. Napisał ok. 60 prac naukowych, a także skupił wokół siebie młode talenty, które dały początek tzw. lwowskiej szkole matematycznej.
Jego cel: „odmienić oblicze matematyki, a tym samym zmienić globalne myślenie i zapoczątkować nowe odkrycia”, liczył się ponad wszystko. Nie znosił skostniałych akademickich posiedzeń, na których omawiano wciąż te same zagadnienia. Gdy otrzymywał zaproszenie na takowe, mówił: „Wiem, gdzie nie będę”.
W okresie międzywojennym w Polsce trzykrotnie pojawiał się Von Naumann zwany „Gaussem XX wieku”. Na polecenie Norberta Wienera (twórcy cybernetyki) zawsze składał Banachowi tę samą propozycję: wyjazdu do Stanów Zjednoczonych i dołączenia do ekipy. Dał matematykowi nawet czek z wpisaną liczbą 1 oraz prośbą, by ten dopisał tyle zer ile chce. To wtedy nasz #GameChanger odpowiedział: „To za mała suma, aby opuścić Polskę”.
I tak wrócił do Kawiarni Lwowskiej, w której przesiadywał ze swoimi uczniami, wypisując na kawiarnianym blacie problematy matematyczne. Dzięki przebiegłości jego żony znalazły się one w końcu w Księdze, którą wziąć do ręki mógł każdy. A za poprawne rozwiązanie otrzymywał od matematyków nagrodę: od małej czarnej po żywą gęś.
To ta Księga właśnie została skopiowana i przesłana do Ameryki, skąd rozesłano ją po całym świecie. A Stefan Banach stał się obok Euklidesa najczęściej wymienianym nazwiskiem w świecie matematycznym.
#GameChanger, który ma swoją planetoidę
Determinacja pozwoliła mu osiągnąć sukces na skalę światową, a wyniki na miarę stulecia. Nie wahał się zostać karmicielem wszy podczas okupacji, by ochronić się przez represjami hitlerowców i móc kontynuować swoje badania. Jak wspominał Steinhaus: „umiał pracować zawsze i wszędzie. Nie był przyzwyczajony do wygód”.
Banach – mimo że nie ukończył studiów – był profesorem już w wieku 30 lat, przystojny, lubił się bawić i tańczyć, zdarzało się, że na wykłady przychodził prosto z balu. Przedwojenny Lwów był oburzony zachowaniem profesora, który potrafił pokazać się na mieście w koszuli z krótkim rękawem, (…) wolał mecz Pogoni-Lwów od koncertu w filharmonii. Kiedy zamykano kawiarnię, a on czuł potrzebę dalszych rozmyślań przy kielichu, udawał się na dworzec, gdzie piwo serwowano całą dobę.
Nie był jednak również marzycielem – był realistą aż do cynizmu, który skrupulatnie realizował swój cel. Prócz odmiany reguł w świecie matematyki, odmienił oblicze Polski na świecie: „Jego najważniejszą zasługą jest przełamanie raz na zawsze i zniszczenie do reszty kompleksu polegającego na poczuciu niższości Polaków w naukach ścisłych, maskującego się wywyższaniem jednostek miernych” – dodawał Steinhaus. Nic dziwnego, że odkryta w 1997 roku planetoida, w 2001 roku otrzymała nazwę polskiego matematyka, prawdziwego #GameChangera, Stefana Banacha.