Pandemia wyciąga z nas to, co najlepsze?
Jeśli coś zabije 10 mln ludzi w ciągu najbliższych dekad, najprawdopodobniej będzie to wysoce zakaźny wirus, a nie wojna. Nie pociski, a mikroby. Częściową przyczyną są ogromne inwestycje w nuklearne straszaki przy znikomych nakładach na powstrzymanie epidemii. Nie jesteśmy gotowi na kolejną epidemię.
– mówił w 2015 roku Bill Gates.
Wygłosił wówczas wykład o zagrożeniach, jakie mogą spotkać ludzkość w najbliższych latach. Dziś założyciel Microsoftu stał się z tego powodu ofiarą teorii spiskowych. Ich zwolennicy uznali, że to on jest winien pandemii koronawirusa. Tymczasem to fundacja Gatesów od lat przeznacza miliony na badania, które mają usprawnić walkę z tego typu zagrożeniami. Według Candid, głównej organizacji, która zbiera informacje o danych finansowych na temat filantropii na świecie, fundacja założyciela Microsoftu wydała na walkę z koronawirusem 111 milionów dolarów, stając się piętnastym pod względem wysokości kwot filantropem na świecie.
Gates mówił o zabójczych mikrobach, gdy śmiertelne żniwo w Afryce zbierała ebola. Niewielu podejrzewało wówczas, że pandemia innego wirusa rozprzestrzeni się tak szybko i tak niespodziewanie po całym globie.
Murem za pracownikiem
Czas pandemii stał się dla niektórych firm szansą, by postawić pracownika na pierwszym miejscu. Pracownika, który zderzył się z nową rzeczywistością pracy zdalnej, żyje z obawą o zdrowie i życie swoje i swoich najbliższych, stara się nie zwariować, łącząc pracę z opieką nad dziećmi, trwa w niepewności, bo nie wie, czy jego firma za kilka miesięcy będzie nadal funkcjonować.
W pierwszej kolejności lider powinien odnieść się do niepokoju i pewnego rodzaju chaosu informacyjnego, które pojawiają się w takiej sytuacji i są jej naturalną konsekwencją. Doświadczają tego zarówno pracownicy, jak i partnerzy biznesowi czy klienci. Konieczne jest również sprawne powołanie sztabu kryzysowego, umiejętna, przejrzysta, bieżąca komunikacja – i last but not least – określenie roli lidera w tej zupełnie nowej sytuacji
– można przeczytać w wywiadzie z Tomaszem Konikem, partnerem zarządzającym Deloitte w Polsce zamieszczonym na stronie firmy.
W Stanach Zjednoczonych właśnie dobiegł końca trwający dziesięć lat okres nieustannego wzrostu zatrudnienia, a miliony ustawiły się w kolejce po zasiłek. Niewiele lepiej jest w Europie, w tym także w Polsce. Tracących pracę na Starym Kontynencie można liczyć w setkach tysięcy. Zapanowały strach i niepewność. Choć nie w każdej firmie.
Szef 4F Igor Klaja na antenie Polsat News zapowiedział, że z powodu epidemii nie zwolni ani jednego pracownika, a przeciwne zachowanie nazwał szaleństwem, czymś nieetycznym i niemoralnym.
Ta obietnica będzie tak długo trwała, dopóki nie ogłosimy upadłości. Nie tędy droga. Droga jest w solidarności.
– podkreślił Klaja.
Unilever z kolei zapewnił, że przez najbliższe trzy miesiące pracownicy nie muszą obawiać się obniżki pensji. Nawet, gdy w związku z epidemią nie mogą pracować.
Z zaniepokojeniem obserwujemy wpływ koronawirusa na życie ludzi na całym świecie. Świat stoi przed największą próbą od dziesięcioleci (…). Wierzymy, że pomagając chronić źródła dochodów i miejsca pracy naszych pracowników, zapewniamy im bezpieczeństwo podczas tych niepewnych czasów.
– twierdzi Alan Jope, CEO Unilever.
Filantropia czy PR? Dobroczynność się opłaca
Dbanie o pracowników, choć ważne dla samej organizacji, często jest mało nośne. Bo jak medialnie sprzedać wydłużenie przerw pomiędzy zmianami w Grupie Raben, tak, by pracownicy się nie spotykali, czy dzielenie pracowników na zespoły pracujące w tygodniowych interwałach w Citi Handlowym.
Wrażenie robią natomiast liczby. Dajmy na to 100 milionów złotych – tyle tylko do końca marca przekazały na walkę z koronawirusem spółki skarbu państwa takie jak Orlen, Bank Pekao, Polfa Tarchomin, Grupa PZU czy KGHM. Inaczej jest w przypadku salonów meblowych Agata. To ta firma, przekazując milion złotych na walkę z koronawirusem, rozwiązała worek z filantropami. Wtedy, na początku marca, to był ewenement, teraz podobnych inicjatyw trudno się doliczyć.
Grupa Enea pomaga seniorom w zakupach. IKEA wyposaża schroniska dla bezdomnych, punkty pomocy i miejsca kwarantanny. Tesco przekazuje żywność Bankom Żywności oraz Caritas. Coca-Cola zapewnia wodę i inne napoje szpitalom zakaźnym. Z kolei „Jesteśmy Razem. Pomagamy” to inicjatywa skupiająca przedsiębiorców, którą zainicjował Leszek Gierszewski, założyciel i prezes spółki Drutex. W ciągu miesiąca zebrano pomoc w wysokości przekraczającej 20 milionów złotych.
Tylko działając razem, wykorzystując nasze doświadczenie w zarządzaniu kryzysem, a także nasze kontakty i struktury, które jako przedsiębiorcy budowaliśmy latami, możemy realnie poprawić sytuację w placówkach medycznych i podnieść poziom bezpieczeństwa pracujących w nich ludzi.
– wymienia Leszek Gierszewski.
Firma Budimex wsparła szpitale kwotą miliona złotych, LPP kupiło sprzęt ochronny, Pekabex przekazał maseczki i kombinezony, Dr. Irena Eris podarowała kosmetyki, które trafiły do placówek medycznych, Somfy wspiera Instytut Matki i Dziecka, grupa Kęty przekazała płyny odkażające, przyłbice i pomoc pieniężną szpitalom i pogotowiom ratunkowym. A lista jest znacznie dłuższa.
Przyjemne z pożytecznym
Z kolei aplikacja Booksy rozpoczęła akcję wsparcia tysięcy fryzjerów, masażystów, kosmetyczek – ponad 300 tysięcy osób, które 1 kwietnia, z dnia na dzień straciły pracę. Każdy użytkownik aplikacji może przekazać salonowi, który zna, darowiznę. Nie jest to forma przedpłaty, a gest solidarności, który pozwoli im przetrwać.
Ambiwalentne uczucia wzbudziły natomiast działania Orlenu. Na początku marca z powodu pandemii w całej Polsce zaczęło brakować żelów i płynów antybakteryjnych. Wtedy to gigant paliwowy przemodelował jedną ze swoich fabryk tak, by zamiast płynu do spryskiwaczy produkowała płyn do dezynfekcji rąk. Produkt od momentu pojawienia się na rynku budzi ogromne emocje. Najpierw oburzenie wzbudziła cena pięciolitrowego opakowania – kosztował 95 złotych. Pojawiły się głosy, że Orlen chce zarobić na kryzysie, koncern cenę tłumaczył rosnącymi cenami surowców, podkreślając, że i tak kształtuje się ona poniżej średniej rynkowej. Po naciskach konsumentów została obniżona do 49.