Blog

Artykuł przeczytasz w: 12 min

Koronowirusowa apokalipsa, czyli kilka słów o gospodarce. Przeżyją tylko najsilniejsi?

Krakowska agencja Harbingers zyskała nowego eksperta – do teamu #GameChangerów dołączył Łukasz Dach, który objął stanowisko Design Leadera. Łukasz swoim doświadczeniem wesprze agencję podczas rozwoju usług kreatywnych.

Artykuł przeczytasz w: 12 min

SPIS TREŚCI

    Od poniedziałku do piątku praca, szybki drink, a w domu przeglądanie stron w poszukiwaniu najlepszych wakacyjnych ofert. W niedzielę kościół, obiad w restauracji, a w tę handlową – shopping, w pozostałe – spacer lub spotkanie w gronie przyjaciół.

    Od tygodni to, no cóż… niemożliwe.

    Nasze życie się zmieniło i zmieni się jeszcze bardziej. Bo koronawirus już odbija się czkawką globalnej gospodarce. W przypadku niektórych branż to już stan przedzawałowy.

    Wiele fabryk stanęło w miejscu, logistyka cierpi, a pracownicy pracują krócej lub zdalnie, o ile to w ogóle możliwe. Branże turystyczna, eventowa i hotelarska już zapowiedziały, że wiele firm zniknie z rynku.

    Jedni liczą straty i czekają na cud, inni właśnie przeżywają swój moment. Giganci w każdej z branż szukają natomiast możliwości, jak koronawirusową apokalipsę wykorzystać. Bo w gospodarce światowej obowiązuje twarda zasada legii cudzoziemskiej: „Kto nie maszeruje, ten ginie”.

    koronawirus straty

    Straty liczone w miliardach dolarów

    Pierwszą ofiarą pandemii stała się branża turystyczna. Zdaniem Światowej Organizacji Turystyki straci ona od 30 do 50 miliardów dolarów. Straty polskiej branży turystycznej szacowane są wstępnie na około 400 milionów złotych.

    Małe i średnie przedsiębiorstwa stanowią około 80% sektora turystyki i są szczególnie narażone na straty – alarmuje sekretarz generalny Światowej Organizacji Turystyki, Zurab Pololikashvili.

    Bo są takie gałęzie branży, które z początkiem marca umarły. Nie skurczyły się czy ograniczyły działalność, ale całkiem zanikły. Wśród nich – rynek hotelowy.

    Epidemia koronawirusa sprawiła, że w marcu anulowano prawie wszystkie rezerwacje w polskich hotelach, niewiele lepiej jest w przypadku kwietnia. Nawet połowa obiektów może zawiesić działalność. A to właśnie na kwiecień liczyli hotelarze. Widoczny od lat trend spędzania Wielkanocy nie w domu z rodziną, a w hotelu, zmarł śmiercią naturalną.

    Tymczasem hotele, hostele, pensjonaty w dobie walki z epidemią na całym świecie stają się miejscami kwarantanny lub tymczasowymi szpitalami. W Hiszpanii rząd zamknął hotele w całym kraju. Kwaterowani tam są lekarze i personel medyczny, a także chorzy z lekkimi objawami infekcji.

    W Nowym Jorku tymczasowe szpitale powstaną w legendarnej Plazie czy St. Regis. Inny luksusowy hotel Four Seasons będzie służyć lekarzom, pielęgniarkom i pracownikom medycznym, którzy mieszkają daleko od szpitali.

    (Za)targi z pandemią

    Szczególne groźna dla branży jest jednak masowa rezygnacja z turystyki biznesowej. Konferencje, szkolenia, eventy odwoływane są nawet do końca września. To stan na dziś. Bo nie ma gwarancji, że wydarzenia te w przyszłości się odbędą.

    Firmy z branży targowo-wystawienniczej stanęły bowiem praktycznie z dnia na dzień. A to oznacza odwołane zlecenia, problemy z płynnością finansową i co najmniej kilka tysięcy osób bez pracy.

    Już dziś wiele z nich deklaruje, że jeżeli nie odbędą się imprezy zaplanowane w marcu, kwietniu i maju – będą zwalniać pracowników. Na bruku może znaleźć się nawet 60% z nich. Jak duży to problem, najlepiej pokazują liczby.

    Z wyliczeń Polskiej Izby Przemysłu Targowego wynika, że odwołanie targów i eventów od marca do maja spowoduje straty na poziomie 250 milionów złotych. A to tylko koszty tych, którzy z organizacją tego rodzaju wydarzeń związani są bezpośrednio. Dla całej branży mogą być one dwukrotnie wyższe.

    Niebo nie tylko nad Berlinem

    Co nie oznacza, że wszystkie hale wystawiennicze świecą pustkami. Narodowe Centrum Wystawiennicze w brytyjskim Birmingham zostało przekształcone na szpital polowy. Pobliskie lotnisko – ma stać się tymczasową kostnicą, która pomieści 12 tysięcy ciał.

    Trudno się tej decyzji dziwić, bo z jednej strony koronawirus szaleje na Wyspach, z drugiej pasażerski ruch lotniczy na świecie „zasadniczo nie istnieje”. Takiego określenia użyły skandynawskie linie lotnicze SAS, informując o zawieszeniu większości połączeń.

    Rozchodzenie się pandemii COVID-19 po całym globie i wynikające z tego zamykanie granic na polecenie rządów i ograniczenia w podróżach doprowadziły do zniszczenia popytu na podróże lotnicze. Wiele linii lotniczych zapłaciło więcej za zwracane bilety od przychodów otrzymanych za nowe rezerwacje. — alarmuje Alexandre de Juniac, szef Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych.

    Pierwszą ofiarą koronawirusa był brytyjski Flybe. Przewoźnik odpowiedzialny za 40% wewnętrznych połączeń od lat borykał się z problemami. Ale to spadek rezerwacji z powodu pandemii stał się gwoździem do trumny.

    Linie lotnicze na masową skalę odwołują loty, uziemiają samoloty, niektóre redukują zatrudnienie. Niemiecka Lufthansa uziemiła całą flotę Airbusów A380 i to jeszcze przed decyzją Białego Domu o zamknięciu Stanów dla cudzoziemców ze strefy Schengen. SAS zredukował personel o 10 tysięcy osób, czyli 90% pracowników. Z kolei tanie linie lotnicze Norwegian zwolniły 7300 osób.

    A to dopiero początek wielkich redukcji etatów w branży, która odpowiada globalnie za 70 milionów miejsc pracy.

    Papierem toaletowym w koronawirusa

    Pandemia zamknęła granice i wyludniła hotele, a jednocześnie sprawiła, że konsumenci na całym świecie ruszyli na zakupy. Po ogłoszeniu przez rząd decyzji o zawieszeniu zajęć w szkołach i planowanym zamknięciu granic, wartość niektórych produktów FMCG w Polsce wzrosła nawet kilkukrotnie, całego koszyka – o połowę.

    W rezultacie osiągnęła ona wartość zbliżoną do szczytów sprzedaży typowych dla okresu przedświątecznego.

    Polacy ruszyli na zakupy po zdrowie. Zapowiedź ograniczeń i niepewność związana z aktualną sytuacją sanitarną skłoniła ich do robienia zakupów zapobiegawczych i zadbania o zdrowie. Kupowaliśmy przede wszystkim środki sanitarne i środki czystości, produkty spożywcze o dłuższym terminie przydatności, zarówno suche, jak i mrożone, myśląc w dłuższej perspektywie, wybieraliśmy artykuły, które mogą być potrzebne w późniejszym czasie: produkty dla dzieci, produkty w puszkach i suszone – wymienia Karolina Zajdel – Pawlak, dyrektor zarządzająca Nielsen Connect w Polsce.

    zakupy koronawirus

    Zakupy online w czasach zarazy

    Obawy przed epidemią zachęciły jednocześnie Polaków do kupowania w sieci. Rozwój branży e-commerce, coraz większa popularyzacja urządzeń mobilnych, a teraz także ograniczenie swobody ruchu i obawy o bezpieczeństwo sprawiły, że liczba transakcji online wzrosła nawet o 240% w porównaniu z rokiem ubiegłym.

    Z kolei jeśli zestawić wyniki z marca z tymi z lutego, ich wartość i liczba wzrosły w tej kategorii po około 400% – informuje platforma Shoper, na której działa ok 13 tys. e-sklepów.

    To jednak rodzi szereg problemów. O ile jeszcze na początku marca zakupy spożywcze w największych e-sklepach były możliwe z terminem dostawy w ciągu doby, o tyle dzisiaj dostępne są zazwyczaj dopiero za miesiąc. Niektóre sklepy zupełnie wstrzymują przyjmowanie zamówień, informując klientów, że nie są w stanie ich zrealizować.

    I tak na całym świecie. Amazon chce zatrudnić 100 tys. nowych pracowników, by sprostać zamówieniom. Walmart, który rozwija swój dział internetowych zakupów spożywczych, zapowiedział, że zatrudni 150 tys., nowych pracowników do maja tego roku.

    From Russia with love

    Tymczasem gdy cały świat w sieci kupuje kaszę, ryż i papier toaletowy, Rosjanki odwiedzają ekskluzywne butiki. Sprzedaż ubrań, butów czy torebek znanych marek w marcu wzrosła tam trzykrotnie. Największą popularnością cieszy się wygodna odzież do użytku domowego, czyli piżamy, szlafroki, wygodne t-shirty z metką Dolce&Gabbana, Balenciaga, czy Burberry.

    Francuzi natomiast, częściej kojarzeni z przemysłem modowym, ruszyli do księgarń. Sprzedaż „Dżumy” Camusa we Francji gwałtownie wzrosła. Podobnie we Włoszech. Sprzedaż tej książki potroiła się. Tym samym „Dżuma” znalazła się wśród bestsellerów internetowej księgarni Ibs.it i włoskiego Amazona.

    Leżąc na kanapie, ratujemy świat

    W krajach, w których wprowadzono kwarantannę, życie przeniosło się do sieci. FacebookInstagram i WhatsApp notują znaczące wzrosty ruchu na swoich platformach. Zainteresowanie jest tak duże, że Facebook obniżył już jakość wideo w Europie. Na podobny krok zdecydowali się także NetflixAmazon, czy Apple TV.

    W pierwszy dzień kwarantanny popularność WhatsAppa zwiększyła się aż o 217%, a ruch na Netflixie niemal się podwoił.

    Jeszcze lepiej radzą sobie platformy oferujące gry online. Ruch na nich wzrósł czterokrotnie. Potentaci elektronicznej rozrywki liczą worki z pieniędzmi. Największy serwis sprzedaży gier – Steam – informuje, że w marcu platformę miało uruchomioną jednocześnie ponad 22,5 milionów osób. W Counter-Strike: GO grało ponad milion osób, w darmowego Tomb Raidera blisko 90 tysięcy.

    Dodatkowo do sieci przeniosło się wielu pracowników zmuszonych do pracy zdalnej. Stąd znaczący wzrost ruchu w aplikacjach dających możliwość telekonferencji. W USA ich popularność wzrosła aż o 300%.

    Gospodarka na kwarantannie

    Jednak nawet tych, którzy teraz na kryzysie zyskują, w przyszłości także mogą dopaść finansowe problemy. Ekonomiści bowiem wróżą nam zapaść gospodarczą, która zawstydziłaby recesję z 2008 roku.

    – Ostatnie prognozy przewidują pogorszenie koniunktury gospodarczej i utratę miejsc pracy, które są gorsze niż światowy kryzys finansowy sprzed kilkunastu lat – twierdzi szef Światowej Organizacji Handlu, Roberto Azevedona.

    I choć obecna pandemia nie jest pierwszą, której źródeł trzeba szukać w Chinach, to tym razem sytuacja jest nieco inna. Podczas epidemii SARS, Państwo Środka było siódmą co do wielkości gospodarką na świecie. Obecnie jest drugą. Wówczas pandemia objęła 26 krajów, koronawirus dotarł na każdy kontynent, a chorzy są praktycznie wszędzie. W 2002 kryzys spowodował straty o wartości około 40 miliardów dolarów.

    W morzu problemów światełko w tunelu widzi natomiast Kristalina Georgieva, szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

    W 2020 roku recesja będzie przynajmniej tak zła, jak podczas kryzysu finansowego, a nawet gorsza. Ale spodziewamy się poprawy w 2021 – stwierdziła.

    Kryzys może stać się też katalizatorem zmian. Zmiana systemu pracy, wzrost znaczenia pracy zdalnej, stworzenie nowych efektywnych rozwiązań wspierających te trendy, digitalizacja, która udowadnia, że Internet pozwala wielu branżom zachować niezależność w dobie kryzysu.

    Jedno jest pewne. Życie, do jakiego przyzwyczailiśmy się przez ostatnie lata, odeszło i szybko nie wróci.

    Recesja? Nie, dziękuję

    Kryzys, jaki wywoła pandemia COVID19, może paradoksalnie stać się także szansą na rozwój. Jednym z najczęściej powtarzanych przez amerykańskich speców od reklamy, dotyczących recesji cytatów, jest ten Sama Waltona, założyciela Wal-Marta. Na pytanie „Co sądzisz o recesji?” odpowiedział: „Przemyślałem to i postanowiłem nie brać w tym udziału”.

    Podobnie musieli myśleć szefowie Amazona. Podczas recesji z 2009 roku, zamiast się zwijać i liczyć straty, firma postawiła na rozwój. Gdy rynek się załamywał, oni wprowadzali drugą generację czytnika e-booków Kindle.

    Ostatecznie sprzedaż Amazona w 2009 wzrosła o 28%, a w pierwszym dniu Bożego Narodzenia klienci tej platformy sprzedażowej kupili więcej książek cyfrowych, niż papierowych. Sam Amazon zaczął być postrzegany przez staczające się w kryzys społeczeństwo jako firma innowacyjna, jednocześnie oferująca atrakcyjną cenowo alternatywę dla tradycyjnych książek.

    Wydatki w czasie kryzysu zwiększali też inni. Toyota podczas kryzysu paliwowego z początku lat 70. ubiegłego wieku postawiła na reklamę. Wystarczyły trzy lata, by przeskoczyła Volkswagena na podium najchętniej kupowanych aut importowanych w Stanach Zjednoczonych.

    Na początku lat 90. Pizza Hut i Taco Bell wykorzystały recesję, by stanąć w szranki i wygrać z McDonald’s. Przez lata rozkwit podczas kryzysu przeżywały Procter & Gamble, Chevy i Camel.

    Po drugiej stronie barykady są ci, którym przetrwać się nie udało, nawet pomimo inwestycji. Jak widać, wbrew pozorom niekiedy warto podejmować odważne decyzje, ponieważ ci, którzy nie próbują, nie wygrywają, a ten, kto nie maszeruje – ginie.

    ***

    A jeśli Ty nie boisz się odważnych decyzji, a Twój biznes potrzebuje wsparcia doświadczonych Partnerów – odezwij się do nas. Wspólnie zawalczymy o przyszłość Twojej firmy.

    Podoba Ci się ten artykuł?
    Oceń:

    Odmień z nami swój
    biznes online

    Postaw przed nami wyzwanie, opowiedz o problemie. My staniemy do walki.