Blog

Artykuł przeczytasz w: 12 min

Michael Bublé – zwyczajny muzyk, prawdziwy #GameChanger

Gdy występował w krakowskiej Tauron Arenie, i jedna ze słuchaczek zaczęła śpiewać dla niego piosenkę, „zazdrosny”, wyrwał jej żartobliwie mikrofon, by po chwili oddać dziewczynie swój koncert. Gdy przed wyjściem na scenę próbował otworzyć zębami ketchup i stracił zęba, dentyście, który uratował jego występ, ofiarował honorowe miejsce na widowni. Gdy jego syn zachorował na nowotwór ani razu nie użył słowa „szpital” – byli przecież bez przerwy w „pałacu śmiechu”! Oto Michael Bublé i historia „zwyczajnego muzyka”, który stał się prawdziwym #GameChangerem.

Artykuł przeczytasz w: 12 min

SPIS TREŚCI

    Stoję za kulisami w prawie całkowitej ciemności. Dźwiękowiec przyczepia nadajnik mikrofonu do paska moich spodni. Asystentka poprawia mi krawat i wygładza koszulę. Przed sobą widzę schody prowadzące na scenę, gdzie już czeka mój zespół. Na widowni trzydzieści tysięcy ludzi, którzy wydali ciężko zarobione pieniądze, by kupić bilet na mój występ. Ogarnia mnie dziwne uczucie. Jestem skupiony i jednocześnie spokojny. Być może to wbrew logice – przecież czeka mnie występ przed wielotysięcznym tłumem. To dla mnie chwila niekłamanej radości…

    – tak zaczyna swoją autobiografię Michael Bublé, muzyk, który będąc u szczytu swojej kariery, nie wahał się ani sekundy, by po prostu ją przerwać. Dlaczego? Bo wiedział, co w życiu tak naprawdę jest ważne.

    #GameChangerzy (nie) biorą się znikąd

    Moglibyśmy pisać, kiedy i gdzie się urodził, kim byli jego rodzice, jakie stopnie miał w podstawówce. Tylko po co? #GameChangerem nikt się przecież nie rodzi – nim trzeba się po prostu stać. Jak? Po pierwsze – walcząc o swoje marzenia i cele od samego początku.

    Tak właśnie robił Michael Bublé. W wywiadzie dla Oprah w 2009 roku wyznał, że marzył o zostaniu sławnym piosenkarzem odkąd skończył dwa lata. Nie było to jednak takie oczywiste, ponieważ równolegle podobała mu się wizja bycia hokeistą. Tymczasem nie zajmował się ani jednym, ani drugim – od 14. roku życia, idąc śladami ojca, pracował jako rybak (nawet wakacje szkolne spędzał na kutrze łowiąc łososie). Czy żałuje? Zdecydowanie nie – do dziś wspomina morskie wyprawy jako ciężką lekcję życia.

    Nie zaprzestał jednak marzyć o muzyce – gdy tylko stał się pełnoletni, zaczął występować w rodzinnej Kanadzie. Poznał wtedy swoją przyszłą menedżerkę, Bew Delich, która była organizatorką lokalnego konkursu talentów. Chociaż Bublé zaśpiewał najlepiej, nie został zwycięzcą. Dlaczego? Ze względu na zbyt młody wiek. Mimo to kobieta postanowiła wziąć go pod swoje skrzydła. Wysłała na kolejny konkurs, który okazał się zwycięski. Wtedy nasz przyszły #GameChanger zaproponował jej 15 procent prowizji od swoich zarobków, jeśli zostanie z nim na stałe. Delich zgodziła się, choć nie za bardzo wierzyła, że będzie z tego jakikolwiek zysk. Oczywiście się pomyliła.

    Gdy myślisz, że to Twój #GameChanging moment…

    Rok 2000. Były premier Kanady, Brian Mulroney, szuka artysty, który zaśpiewa na weselu jego córki. Asystent poleca mu nieznanego muzyka o nazwisku Bublé – usłyszał go na koncercie dla jednej z firm. Tak rusza machina szczęścia, losu i przeznaczenia.

    Na uroczystości jednym z gości okazuje się bowiem znany producent muzyczny – David Foster, który pracuje z takimi gwiazdami jak Celine Dion, Whitney Houston czy Michael Jackson. I on, jak kiedyś Delich, postanawia dać naszemu bohaterowi szansę, ale niezobowiązującą, czyli mówiąc prościej: bez kontraktu.

    Co robi Michael Bublé? Wie, że to ten jeden jedyny moment, który już się nie powtórzy. Przeprowadza się więc do Los Angeles, by przekonać producenta, że jest wart ryzyka. Wkrótce wydaje swoją debiutancką płytę i błyskawicznie zdobywa popularność na całym świecie, a w końcu sięga po najbardziej prestiżowe nagrody Grammy. I nagle wszystko się zmienia.

    …a prawdziwy #GameChange ma dopiero nadejść

    Kiedy spada na ciebie taka wiadomość, czujesz, że umierasz. Nie wiem nawet, jak miałem siłę oddychać. (…).

    Gdy w listopadzie 2016 roku zdiagnozowano u jego 3-letniego syna nowotwór wątroby, wydał tylko jedno oświadczenie. Gdy media próbowały dowiedzieć się, w jakim stanie jest Noah, on milczał – wrócił z kolejną oficjalną wypowiedzią dopiero, gdy było już po wszystkim. Ta wypowiedź jednak wszystkich zszokowała, bo u progu największej kariery Michael postanowił po prostu ją zakończyć. Z dnia na dzień.

    Choroba synka wszystko przewartościowała. Dotarło do mnie, że moje wcześniejsze obawy były lękami idioty. Martwiłem się o sprzedaż płyt, o listy przebojów. I w ciągu jednej sekundy wszystko stało się nieważne. Nie mam już siły na ten cały celebrycki narcyzm. Zdecydowałem, że nigdy nie przeczytam swojego nazwiska w druku. To mój ostatni wywiad.

    Był u syna codziennie. Jednym ze sposobów na radzenie sobie z chorobą Noaha było zainspirowanie się postaciami z obrazu Roberta Benigniego Życie jest piękne. Akcja filmu rozgrywa się w obozie koncentracyjnym, do którego główny bohater trafia wraz z synem – przekonuje go, że obóz to forma zabawy dla dorosłych, a nagrodą w niej jest czołg.  „Nigdy nie nazwałam szpitala szpitalem, mówiłem o zabawnym hotelu” – wyznawał Michael Bublé. Brał też dodatkowe prześcieradła, by budować dla synka namioty. Zrozumiał, że to właśnie był jego prawdziwy #GameChanging moment. I tę wiedzę chciał przekazać innym.

    Powrót do kariery?

    Gdy po remisji choroby syna postanowił wydać nową płytę zatytułowaną Love, wszyscy błędnie ogłosili jego powrót do kariery. Najnowsza realizacja nie była już kolejnym sposobem na doskonały zarobek i zwiększenie popularności, ale próbą przekształcenia najgorszego momentu w życiu w najpiękniejsze, twórcze i indywidualne dzieło.

    Nasz #GameChanger ani razu nie nawiązał jednak w żadnym nowym utworze bezpośrednio do swojej trudnej sytuacji i choroby syna. Nie on pierwszy i nie ostatni przeżył coś takiego. Chciał jednak pokazać innym, że walka ma sens. Nieważne, czy się ją wygra, czy przegra, warto podzielić się swoim doświadczeniem z innymi. Pokazać, że istnieje forma terapii traumy, która innym może dać dobro.

    Czułem się zażenowany moim ego. Dotarło do mnie, jaki byłem głupi, przejmując się sprawami bez znaczenia. Pomyślałem, że po nagraniu mojej najlepszej płyty, mogę usunąć się w cień. Zejście ze sceny, kiedy byłem na szczycie, wydawało się dobrym pomysłem. Nie opowiem wszystkiego, przez co przeszedłem, nawet przyjaciołom. To zbyt bolesne. Byłem w piekle, choć piekło wydaje się miłym miejscem w porównaniu z tym, co przeżywaliśmy. Naprawdę myślałem, że porzucę muzykę. Zdrowie mojego dziecka ma absolutny priorytet.

    W swojej muzyce Michael Bublé przekazuje wartości wyniesione z rodzinnego domu. W piosence I Believe in You artysta przyznaje po raz kolejny, że to miłość jest źródłem jego sukcesu.

    Prawdziwi #GameChangerzy nigdy się nie poddają

    9 albumów studyjnych, 3 koncertowe, kilkanaście nagród i wyróżnień – nazwany „nowym Frankiem Sinatrą” Michael Bublé nigdy nie nauczył się ani czytać, ani pisać muzyki. Jak sam przyznaje, proces powstawania jego piosenek wypływa po prostu z serca.

    Na początku swojej muzycznej kariery spełnił inne marzenie – wystąpił epizodycznie w popularnym serialu science fiction Z archiwum X. Został zwolniony z planu za jeden, dość prymitywny błąd:

    Przysięgam na Boga, byłem strasznie głodny i zabrałem hot-doga ze stołu. A ta kobieta powiedziała, że nigdy więcej nie będę pracował w Hollywood, że zostanę wpisany na czarną listę i nigdy, przenigdy nie dostanę pracy w tym biznesie.

    I co? Zagrał jeszcze w 4 filmach. Kolejne marzenie? Wspomniany hokej. Chociaż hokeistą zawodowym nie został, to aktualnie jest współwłaścicielem klubu hokejowego Vancouver Giants w rodzinnym mieście, gdzie wspiera młodych sportowców. Nie tylko jednak ich, bo gdy w 2009 roku wybuchł pożar buszu w australijskim stanie Wiktoria, nie wahał się przekazać 50 tys. dolarów na rzecz osób poszkodowanych.

    W 2016 roku przeszedł trudną operację strun głosowych, by zaraz potem wrócić do komponowania. Wrócił do niego nawet po walce o życie syna, bo #GameChanger wie, że nie tylko może, ale powinien zmieniać świat. A jak robi to Michael Bublé, najlepiej oddaje tytuł jego ostatniej płyty: Love.

    Podoba Ci się ten artykuł?
    Oceń:

    Odmień z nami swój
    biznes online

    Postaw przed nami wyzwanie, opowiedz o problemie. My staniemy do walki.