Stoję za kulisami w prawie całkowitej ciemności. Dźwiękowiec przyczepia nadajnik mikrofonu do paska moich spodni. Asystentka poprawia mi krawat i wygładza koszulę. Przed sobą widzę schody prowadzące na scenę, gdzie już czeka mój zespół. Na widowni trzydzieści tysięcy ludzi, którzy wydali ciężko zarobione pieniądze, by kupić bilet na mój występ. Ogarnia mnie dziwne uczucie. Jestem skupiony i jednocześnie spokojny. Być może to wbrew logice – przecież czeka mnie występ przed wielotysięcznym tłumem. To dla mnie chwila niekłamanej radości…
– tak zaczyna swoją autobiografię Michael Bublé, muzyk, który będąc u szczytu swojej kariery, nie wahał się ani sekundy, by po prostu ją przerwać. Dlaczego? Bo wiedział, co w życiu tak naprawdę jest ważne.