Zapisz się na konferencję Digital Gamechangers - Kraków, 3.10.2024 ograniczona liczba miejsc Zapisuję się

Blog

Artykuł przeczytasz w: 12 min

Zbigniew Religa – #GameChanger z sercem w dłoni

Nie znając naszej konkurencji, nie wiedząc jakie są mocne i słabe strony bezpośrednich rywali, nie jesteś w stanie określić realnej "mocy" Twoich działań SEO. Problemem ten, a w zasadzie wyzwanie rozwiązuje analiza konkurencji SEO. Prawidłowo przeprowadzona pozwoli Ci nie tylko poznać Twoich bezpośrednich konkurentów, ale także ujawni prowadzone przez nich strategie i przewagi konkurencyjne. Człowiek wielkiej odwagi czy szaleniec? Przed właściwym przeszczepem próbował przeprowadzić operację transplantacji serca świni, po której jego pacjent zmarł. Chwilę później dokonał rzeczy – jak wydawało się ówcześnie – niemożliwej do zrobienia.

Artykuł przeczytasz w: 12 min
Kim był człowiek, który zmienił oblicze polskiej i światowej medycyny?

SPIS TREŚCI

    Szybkie spojrzenia na naturę zagadnienia:

    Miał coś w dłoniach (…). Operowaliśmy pacjenta, umierał nam na stole, serce nie chciało zaskoczyć. Zadzwoniliśmy po profesora z informacją, że straciliśmy człowieka. Wściekł się, zażądał, żebyśmy walczyli. Masujemy mu serce, ale bez efektu, a stary, pędząc na salę, wrzeszczy:

    Kontynuujcie! Jezus Maria, zaraz nas ktoś oskarży o profanację zwłok, ale robiliśmy, co kazał. Nie wychodziło. W końcu profesor wszedł na salę, założył rękawiczkę, złapał serce pacjenta i od razu zaskoczyło

    – opowiada kardiochirurg prof. Marian Cichoń w książce „Religa”. Oto historia Zbigniewa Religi – #GameChangera, który nie tylko dokonał przełomowych rzeczy, ale zmienił globalne myślenie o ludzkim życiu.

    Droga nie na skróty

    Zawodowa kariera Zbigniewa Religii była długa i wyczerpująca. Chociaż urodził się w małej miejscowości tuż przed wybuchem II wojny światowej, powalczył o studia na Akademii Medycznej w Warszawie. Nie migał się od obowiązkowej służby wojskowej, którą odbył w latach 60-tych, by wkrótce po niej rozpocząć pracę w Szpitalu Wolskim w Warszawie, gdzie uzyskał specjalizację I i II stopnia z chirurgii. W wywiadzie z Barbarą Górą w 2004 roku mówił:

    Kończąc studia i otrzymując dyplom miałem 136 operacji wykonanych jako operator. To było dużo, dzisiaj tyle lub mniej operacji mają lekarze, którzy przystępują do pierwszego stopnia specjalizacji. Mogę powiedzieć, że otrzymując dyplom byłem już – w pewnym sensie – wykwalifikowanym chirurgiem.

    To jednak mu nie wystarczyło. Religa zdał egzaminy na Educational Commission for Foreign Medical Graduates (ECFMG) i uzyskał stypendium w Mercy Hospital w stanie Nowy Jork, gdzie zapoznał się z problemem transplantacji serca i nowoczesnymi metodami operacji. W roku 1973 uzyskał stopień doktora nauk medycznych, by już 8 lat później zostać doktorem habilitowanym. Jak udało mu się to osiągnąć? W książce „Zbigniew Religa. Człowiek z sercem w dłoni” czytamy:

    Rodzice nauczyli mnie jednej niezwykle istotnej rzeczy. Cały czas zwracali mi uwagę na to, że nie jestem Najważniejszy na świecie. Wciąż przypominali, że ludzie będący wokół nas są tak samo ważni jak my. W ten sposób nauczyli mnie szacunku do innych, tego, aby traktować poważnie sprawy naszych bliźnich. Myślenie o innych zaszczepili u mnie na Zawsze. Przekazali mi też fundamentalną zasadę, mianowicie to, że na wszystko w życiu trzeba samemu zapracować.

    „Skok do basenu, bez sprawdzenia, czy jest w nim woda”

    Tak właśnie niektórzy komentowali jego #GameChanging moment. Mamy rok 1984. Robiący karierę w Warszawie młody chirurg postanawia wyjechać do Zabrza. Dlaczego? Bo w stolicy może piąć się po kolejnych szczeblach, ale nie jest w stanie dokonywać przełomowych odkryć i wdrażać ich w życie. Dokładnie 20 lat później mówi w wywiadzie:

    Moja decyzja była totalnie niezrozumiała w Warszawie, bo jak to jest możliwe, że człowiek, który ma tutaj dobrą pozycję – wówczas byłem docentem – jedzie do Zabrza. Jeżeli chodzi o moje życie zawodowe, to była najlepsza decyzja, bo nigdy bym nie zrobił w Warszawie tego, co zrobiłem w Zabrzu. Podjąłem tę decyzję dlatego, że nie mogłem realizować swoich planów zawodowych w Warszawie. Mój szef w Instytucie Kardiologii był przeciwnikiem przeszczepów serca, nie był zainteresowany wprowadzaniem mechanicznego wspomagania krążenia.

    Religa buduje klinikę w Zabrzu od podstaw. Była sekretarka Religi, Ewa Maksymowicz, wspomina jak samodzielnie mył on kafelki w tamtejszej sali operacyjnej. „Spał tam, gdzie padł” – dodaje.

    Tak nadchodzi 5 listopada 1985 rok, godz. 7:15. 3 miesiące po przeprowadzeniu pierwszej nieudanej operacji na sercu, Religa, po kilkunastu godzinach, dokonuje pierwszego udanego zabiegu przeszczepienia serca w Polsce.

    To był niezwykle trudny dzień, pamiętam każdą jego minutę; musiałem odbyć wówczas trudne rozmowy, a także postąpić wbrew radom innych profesorów (…) Przygotowując się do przeszczepu, miałem w pamięci telefon prof. Nielubowicza sprzed dwóch miesięcy. Profesor wiedział, że szykuję się do takiego przeszczepu i bardzo mnie prosił, żebym go nie przeprowadzał. Powiedział, że jak mi się ta operacja nie uda, to on sam nie będzie mógł zrealizować swojego największego marzenia – przeszczepienia wątroby.

    #GameChanger nie patrzy na własny sukces

    W tym dniu nie chodziło o Religę. Zbierał się on do przeprowadzenia zabiegu kompletując swoją „drużynę”. Jeden z jej członków, dr Wołczyk, mówił po latach: „Rozwój medycyny nie byłby możliwy bez wyjątkowego podejścia Religi, który jako szef dawał swoim pracownikom możliwość sprawdzenia się. Nie był zazdrosny o sukcesy innych”. A w medycynie nie było to częste.

    Mimo że 62-letni biorca po kilku dniach od operacji umiera, ani Religa, ani jego zespół nie poddają się. Operacja z listopada porównywana jest do lądowania człowieka na Księżycu, a nasz #GameChanger rozpoczyna prace nad wyprodukowaniem tzw. sztucznego serca.

    Wkrótce zostaje profesorem nauk medycznych i powołuje do życia Fundację Rozwoju Kardiochirurgii, która, prócz wdrażania do praktyki klinicznej najnowszych metod leczenia chorób serca, prowadzi działalność szkoleniowo-stypendialną dla polskich i zagranicznych kadr medycznych. Na początku XXI wieku przeprowadza pierwszy w Polsce zabieg wstrzyknięcia do serca preparatu powodującego powstawianie nowych naczyń krwionośnych. A co robi jego „drużyna”? Kontynuuje działalność mistrza i wprowadza ją na nowe pola.

    Cichoń zaczyna pracę nad medycznymi robotami, Bochenek tworzy w Katowicach klinikę kardiochirurgii, Wołczyk przeszczepia serca w Warszawie, a Zembala zostaje „strażnikiem transplantacji”. I to liczy się dla Religi najbardziej, a nie nagrody, którymi zostaje dosłownie zasypywany:

    Szczerze mówiąc, o tych wszystkich medalach zapomniałem. To w ogóle nie jest w mojej głowie. Istotną rzeczą było stworzenie nadzwyczaj dobrego zespołu młodych, ambitnych ludzi, którzy pokazali, że można coś stworzyć w Polsce bez pieniędzy. Dzięki temu powstała jedna szkoła kardiochirurgii – Religi. (…) Stworzenie bardzo silnego zespołu ludzi, którzy potrafili mnie potem we wszystkim zastąpić, traktuję jako istotne osiągnięcie.

     

     

    „What a Wonderful World”

    Wypowiedzi Religi mówią same za siebie. Od początku bezkompromisowy i uparty w dążeniu do celu, nie oglądał się na innych. Wiedział, że jest w stanie odmienić oblicze polskiej i światowej medycyny. Zmienił reguły gry, pozostawiając swoją spuściznę innym – tym, którzy od początku w jego zamyśle mieli nie tyle kontynuować, co rozwijać jego dzieło.

    I chociaż świat zapamięta go przede wszystkim ze zdjęcia wykonanego w 1987 roku dla magazynu National Geographic przez Jamesa Stanfielda (wykończony po operacji Religa, na stole leżący pacjent, asystent chirurga śpiący w kącie sali z wycieńczenia), które zostało fotografią roku, Polacy wspominają do dziś niezwykły pogrzeb na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. Bo gdy zabrzmiała jego ulubiona piosenka What a Wonderful World Armstronga, wszyscy wiedzieli, że odszedł człowiek, który przyczynił się do tego, by świat stał się „wonderful”. I robił to jako jeden z pierwszych. Bo, jak mówił Grzegorz Religa, również kardiochirurg, w wywiadzie dla Newsweeka z 2014 roku:

    Ojciec był tak wysoko, że nie ma sensu go gonić czy próbować mu dorównać. (…) Wiem jedno: ze względu na niego nie wolno mi zejść poniżej pewnego poziomu. Ale na przeskoczenie go nie mam żadnych szans. (…) wszystko, co robił, robił jako pierwszy.

    Zawsze z sercem w dłoni i na dłoni.

    Podoba Ci się ten artykuł?
    Oceń:

    Odmień z nami swój
    biznes online

    Postaw przed nami wyzwanie, opowiedz o problemie. My staniemy do walki.