Kiedy mówimy o dobrym, a kiedy o złym współczynniku odrzuceń?
Wysoki poziom bounce rate powinien być alarmujący na stronach, które są skonstruowane tak, żeby wywołać konkretną akcję użytkownika. Mówię tu na przykład o landing page’ach i innych stronach blisko samej konwersji. Także zbyt niski współczynnik odrzuceń powinien zapalić w głowie czerwoną lampkę. Jeśli wizyty bez interakcji nie są poprawnie zliczane, tracisz szansę na poprawienie UX swojej strony i przegapiasz ważną część danych.
Przeczytaj także: Metryki Google Analytics, które wprowadzają w błąd
Co wpływa na bounce rate?
Specjaliści wymieniają różne czynniki, które mogą wpływać na wartość współczynnika odrzuceń na stronie. W dużej mierze odpowiada za niego zawartość strony. Jako czynniki odstraszające odbiorców, często wymienia się:
- nadmiar pop-upów i okienek
- niezgodność treści z tytułem
- kiepski UX
- złą nawigację
- linki do stron zewnętrznych
- typ/przeznaczenie strony
Do tego należy jeszcze dodać powolny czas ładowania strony — i przepis na wysoki bounce rate gotowy.
5 pomysłów na to, jak zmniejszyć współczynnik odrzuceń
Poza sytuacjami, gdzie wysoki współczynnik odrzuceń wynika z samej natury strony (np. artykuł na blogu bez wewnętrznego linkowania, strona z danymi kontaktowymi), warto zwrócić uwagę na przyczyny tego stanu i postarać się je wyeliminować. Pierwszym krokiem powinno być sprawdzenie czy kody Analytics’a są dobrze „zapięte”. Możesz to zrobić sam lub z pomocą agencji specjalizującej się w audytach stron.
Jeśli jednak okaże się, że błędu nie możesz zwalić na technologię, pora wykonać audyt UX i wziąć się za poprawianie zawartości witryny i problematycznych podstron. Istnieje kilka prostych sposobów na poprawę współczynnika odrzuceń na stronie. Oto najpopularniejsze z nich:
#1 Popraw szybkość ładowania strony
Sporo internautów, zwłaszcza użytkowników kanału mobile, ucieka ze stron, które ładują się dłużej niż – powiedzmy – 5-7 sekund. Na szczęście nie musisz tego robić na wyczucie. Wystarczy użyć jednego z popularnych, darmowych narzędzi do badania prędkości ładowania strony, ot choćby PageSpeed Insights od Google. Program pokaże Ci nie tylko jak szybko ładuje się twoja strona, ale też wskaże elementy, które mogą spowalniać proces.
#2 Okrój wyskakujące okienka i migającą „Cepelię”
Tak, wiem – pop-upy działają. Biorą ludzi z zaskoczenia i w tym stanie szoku kierują nimi jak dziećmi. Wiem, są badania, które potwierdzają ich skuteczność. Dlatego nie mówię – wywal wszystkie. Na spokojnie zastanów się, które z okienek, banerów, sidebarów są najskuteczniejsze, a przy okazji najmniej inwazyjne. Pamiętaj, że w czasach ochrony danych odbiorca na dzień dobry ma kilka okienek do pokonania. RODO, ciasteczka, często-gęsto powiadomienia push, a Ty mu jeszcze dokładasz pop-upem o e-booku, newsletterze i urodzinach swojego kota!
Postaraj się zachować umiar. Zastanów się, które okienka są niezbędne na początku, a które będą skuteczniejsze po lekkim zaangażowaniu, czyli na przykład pod koniec czytania tekstu, albo po odwiedzeniu kilku podstron z danej kategorii. Zaprzęgnij marketing automation do pracy – w końcu od tego jest!
#3 Sprawdź, czy treść jest taka, jak obiecuje tytuł
Publikacja rozczarowującego clickbaita to prosta droga do ściągnięcia sporego ruchu, ale też do wysokiego bounce rate, a nawet bana od Google. To oczywiście skrajny przypadek, jednak warto pamiętać, że użytkownicy szukają w Google konkretnych odpowiedzi i produktów. Pokazanie im czegoś, co z pozoru rozwiązuje ich problem, a w rzeczywistości jest rozwodnioną marketingową papką lub odpowiedzią na zupełnie inne zapytanie, nie sprawi, że potencjalni klienci skonwertują. Raczej skutecznie odstraszy ich od danej strony. To nie będzie wartościowa interakcja. Warto czasem zrewidować merytorykę publikowanych treści.
#4 Przeproś się z webwritingiem
Kolejnym pomysłem może być audyt treści pod kątem zgodności z zasadami webwritingu. I nie – nie jest to wymysł przewrażliwionych contentowców. Badania eye-trackingowe pokazują, że ludzie nie czytają tekstów w sieci tak jak tekstu w książce. Raczej skanują go, żeby wyłowić interesujące treści. Dlatego ważny jest podział na mniejsze akapity, wyraźnie śródtytuły i odpowiednie uporządkowanie tekstu. Dołóż do tego przerywniki w formie wypunktowań, grafiki i video, i masz od razu tekst, który chce się czytać.
#5 Zastanów się, jakiej akcji oczekujesz i powiedz o tym
Jeśli pozostawisz użytkownikowi wolną rękę w interakcji ze stroną, to raczej nie uzyskasz pożądanych efektów. Zadbaj o to, żeby Call to Action było wyraźne i zrozumiałe. Nie ma nic złego w tym, że mówisz ludziom, co muszą zrobić, żeby przejść na kolejny etap. Twoja strona to twoje terytorium, a ty jesteś przewodnikiem swoich gości.
Przeczytaj także: 4 sposoby na personalizację w e-mail marketingu