Na początek nieco prywaty. W czasie moich dwunastu lat pracy w zawodzie przeczytałam setki, a pewnie i tysiące informacji przygotowanych przez różnego rodzaju specjalistów od PR. Może procent z nich okazał się na tyle interesujący, by próbować zgłębiać temat. A mam na myśli samo zagadnienie, jakim firmy czy organizacje pozarządowe chciały zainteresować mnie, a przeze mnie moją redakcję.
Przeszkodą okazywał się charakter treści będącej często nachalną promocją zamiast informacji. Kolejną – język, przez który trudno było przebrnąć; był albo zbyt hermetyczny, albo przesadnie przystępny. Co to oznacza, wyjaśnię nieco później.
Na końcu forma – informacje dla prasy, tak jak i powstająca na ich podstawie informacja dziennikarska, powinny mieć pewną konstrukcję. To nie ograniczanie kreatywności PR-owców, ale uproszczenie komunikacji i ułatwienie pracy sobie nawzajem. W końcu po co wyważać otwarte drzwi.
Stąd też ten mini-instruktaż. By wyjaśnić pewne oczywistości, wskazać mielizny, na jakich grzęzną relacje twórcy tak zwanego „press info” i właśnie prasy. Jeżeli ten przydługi wstęp nie okazał się zbyt zniechęcający, zapraszam na krótką podróż po największych błędach w kontaktach z dziennikarzami.