Blog

Artykuł przeczytasz w: 12 min

Kuba Klawiter – #GameChanger inny niż wszyscy

„Jak ładować baterię smartfonu, żeby wytrzymała dłużej”? A może chcesz poznać „Cztery chińskie produkty, na które warto polować i jeden, na który nie warto”? Wystarczy, że odpalisz Youtube’a i włączysz jeden z odcinków TechWeek – wiedza, którą tam znajdziesz, z pewnością Cię nie zawiedzie. Rzetelność, uczciwość i nieustanna ciekawość – to trzy główne elementy, które napędzają naszego #GameChangera do działania.

Artykuł przeczytasz w: 12 min

SPIS TREŚCI

    „Czasem frustracja PRowców (dlaczego on tak mówi, nie możesz mu zapłacić, żeby przestał?) wychodzi poza zamknięte biurowe pokoje. Potem na spółę z dziennikarzami, którym już zapłacić można, próbują kręcić afery. Pamiętajcie, że mnie to tylko napędza! <3 wygra z $ Zawsze!” – to jeden z najnowszych wpisów Kuby Klawitera na jego profilu na Twitterze.

    Dziwią się jednak nie tylko wspomniani w Tweecie pijarowcy – bo jak to możliwe, że techniczny Youtuber ma sprzęt, który testuje i omawia, a jednocześnie nie lokuje produktu i ma ponad pół miliona subskrybentów? Zobaczcie, jak Kuba Klawiter stał się prawdziwym #GameChangerem.

    Marketingowiec, handlowiec, prezenter, DJ – czy to aby nie za dużo?

    Jak zaczynał Kuba Klawiter? YouTube wcale nie był jego pierwszym pomysłem na życie, który rozkręcał w pocie czoła, aż doszedł do wielkiego sukcesu. Jak przystało na dobrego ucznia, po zdaniu matury wybrał się na studia. Tak stał się absolwentem Akademii Ekonomicznej w Poznaniu na kierunku handel i marketing. Nie bardzo jednak przypadł mu wykształcony zawód do gustu. Swoich sił spróbował jako prezenter i DJ jednocześnie.

    Kuba Klawiter najpierw zawitał do młodzieżowej stacji radiowej Kiss FM, nadającej w Poznaniu. Wkrótce przeszedł do lokalnej stacji telewizyjnej, by następnie powrócić do zawodu i zostać Marketing Managerem w wytwórni muzycznej My Music Records. Mając 25 lat nasz #GameChanger więc wciąż szuka i nie może się zdecydować. Aż w mediach pojawia się informacja: rusza kolejny sezon programu „Big Brother”. Kuba Klawiter przeżywa wtedy swój #Game Changing Moment.

    „Uznałem, że przyglądanie się przypadkowym ludziom zamkniętym w domu i filmowanym przez 24 godziny na dobę może okazać się całkiem niezłą zabawą”

    To jest strasznie długa i nudna historia. Kiedy postanowiłem, że chciałbym pracować w telewizji, ogłoszenia z ofertami takiej pracy pojawiały się w różnych gazetach. Przeglądałem je więc, wysyłałem CV, a potem z reguły zapraszali mnie na zdjęcia próbne i dopiero na tym etapie okazywało się, że to program typu call tv, czyli popularny wtedy format, w którym prezenterzy namawiali widzów, żeby wysyłali smsy i dzwonili. Potem odpowiadali na durne pytania i walczyli o kasę, której nikt nigdy nie wygrywał. Uważałem, że to straszny obciach występować w takim programie, więc kiedy producenci uznawali, że się nadaję, mówiłem, że to jednak nie to i może następnym razem. Ten sam scenariusz powtórzył się z 5 albo 7 razy i już zaczynałem tracić nadzieję, ale właśnie wtedy trafiłem na casting na prowadzącego Big Brothera. Patrząc na to z dzisiejszej perspektywy, nie było to wiele mniej obciachowe niż te programy z smsami, ale wtedy tak nie myślałem. (…) Ja uznałem, że przyglądanie się przypadkowym ludziom zamkniętym w domu i filmowanym przez 24 godziny na dobę może okazać się całkiem niezłą zabawą. I tak zacząłem pracę w niszowej, ale jednak ogólnopolskiej telewizji.

    Tak mówił o swoim kluczowym momencie w życiu Jakub Klawiter w wywiadzie z Szymonem Czekajem w lutym 2017 roku. Nie chodziło jednak o samego Big Brothera, ale o chwilę, w której nasz #GameChanger przekroczył pewną granicę. Pokonał przecież w konkursie na prowadzącego popularne show kilkuset kandydatów, w tym słynnych polskich aktorów i prezenterów, jak Piotr Szwedes, czy Piotr Zelt. Jak to możliwe? Producent wykonawczy programu mówił wprost, że to Kuba Klawiter wypadł najlepiej w próbach kamerowych. Powodzenie zapewnił mu: „żywy, dynamiczny styl prezentacji oraz trafne komentarze, które przykuwają uwagę i zapadają w pamięć”.

    I chociaż z perspektywy czasu nasz bohater sam uważa, że program był nieco „obciachowy”, to on właśnie otworzył mu drogę do telewizji: „Później prowadziłem kilka innych mniej i bardziej udanych programów w TV4, o których prawie nikt nie słyszał, miałem też krótki epizod z TVP, który nie ma większego znaczenia, aż w końcu do współpracy zaprosiło mnie TVN Turbo”. Tak rozpoczął się program „Nowy Gadżet”.

    Od telewizji do Internetu?

    I tak i nie. Bo Kuba Klawiter od początku rozdzielał działalność w sieci od tej telewizyjnej – nie bez powodu rozpoczął je w bardzo przybliżonym czasie. W 2013 ruszył jego program w TVN Turbo. Jednak jako prezenter nie miał możliwości samodzielnego wybierania sprzętu, który chciał w programie sprawdzić – ktoś zawsze weryfikował jego wybory. Stąd właśnie już pod koniec września tego samego roku nasz #GameChanger wkroczył do Internetu.

    W Internecie zyskałem pełną wolność, dzięki której dziś w telewizji także mogę pozwolić sobie na to, co chcę robić.

    Kuba Klawiter nie przeszedł bowiem z telewizji do Internetu, ale traktując obie działalności oddzielnie (acz równolegle), nie bał się czerpać doświadczeń z obu i udoskonalać te strefy wzajemnie. I tak przejął wkrótce produkcję programu „Nowy Gadżet”. I tym samym zmienił całkowicie sposób prezentacji (zero lokowania produktów, które uznał za współczesną zmorę telewizji i Internetu). Jak wyjaśnia:

    W praktyce oznacza to, że żadna firma z branży technologicznej (i nie tylko), choćby nie wiem ile zapłaciła, nie ma wpływu na to, co i jak pokazujemy w naszym programie. Co mnie i widzów bardzo cieszy. Branża się strasznie wkurza, ale tak to właśnie powinno działać.

    Tak samo robi na swoim kanale na YouTubie. Nie wchodzi we współpracę z producentami, która mogłaby sugerować, że jego opinia na temat sprzętu jest podyktowana komercyjnym układem. Jeśli już ktoś wysyła mu produkt – Kuba Klawiter nie boi się go zmieszać urządzenia z błotem i odradzić jego zakupu, czy wytknąć pojedyncze, ale widoczne wady. I to właśnie wyróżnia moje #GameChangera. Nie tylko specjalistyczna wiedza, ale, tak rzadkie dziś w świecie influencerów, poczucie obowiązku dziennikarskiego.

    Oddzielać, a nie dzielić – czyli przepis na sukces prawdziwego #GameChangera

    Przyczyna [oddzielenia działalności w sieci od tej telewizyjnej] była prosta – nie chciałem, żeby ktoś kiedyś powiedział, że mam popularny kanał, bo pracuję w TVNie. Nigdy nie wykorzystałem TVNu do promocji swojego kanału i to przyniosło bardzo fajne efekty, bo często YouTubowi widzowie, dopiero po długim czasie oglądania mnie w Internecie orientowali się, że mam program w telewizji. Teraz, kiedy mój kanał zaczął się liczyć na YouTube w kategorii tech, mogę wreszcie zrobić to, o czym długo myślałem, czyli pokazać widzom w Internecie jak wygląda moja praca w telewizji.

    To jednak nie wszystko. YouTube, według naszego #GameChangera, sprzyja intymności.

    Takiej bliższej relacji między mną a widzem. Tego wciąż jeszcze nie jesteśmy w stanie uzyskać w telewizji, bo telewizja ma swoje wymagania techniczne, a żeby im sprostać, za kamerą musi stać cała banda ludzi. I ta banda nieco ten intymny charakter zmienia.

    Kuba Klawiter jednak nie dzieli tych sfer, a po prostu je oddziela. Dzięki temu może udoskonalać obie. Po premierze każdego odcinka w TVN Turbo wrzuca na profil zakulisowe nagrania z planu, pozwalając budować pomału YouTubową „intymność”. Na kanale w sieci co tydzień w TechWeeku prezentuje najczęściej poruszane w mediach kwestie odnośnie do nowinek technicznych, ale w humorystyczny, przystępny sposób. I tu – podobnie jak w telewizji – oddaje sprawiedliwość wszystkim, którzy mu pomagają. Od montażysty, po widzów, podsyłających mu niekiedy ciekawie newsy.

    Nic dziwnego, że na YouTube zanotował już prawie 130 mln wyświetleń, jego profil na Instagramie obserwuje ok. 100 tys. osób, a Twittera 26 tys. Nie wspominając już o widzach przed telewizorami.

    Zawsze jednak podkreśla dwie zasadnicze kwestie. Po pierwsze, problem finansowania przez producentów działalności Youtuberów (nie ocenia, pyta: jak mają żyć z tego, co robią inaczej?). Kuba nie boi się wytykać błędów i krytykować innych za brak rzetelności. Po drugie – jak przystało na prawdziwego #GameChangera – Kuba wie, że zmieniać świat można tylko poprzez swój własny nieustanny rozwój i realizację marzeń:

    W moim przypadku te dwie platformy się świetnie uzupełniają, ale to nie jest koniec możliwości. To dopiero początek. Nie rozumiem ludzi, którzy rozwinęli swój kanał na YouTubie i teraz marzą im się występy w telewizji. Powinny im się marzyć występy na Netflixie czy Amazonie. W programie, który sami sobie wyprodukują według własnego pomysłu.

    Podoba Ci się ten artykuł?
    Oceń:

    Odmień z nami swój
    biznes online

    Postaw przed nami wyzwanie, opowiedz o problemie. My staniemy do walki.